Ks. Piotr o rzeczach ostatecznych. Z materiału dla telewizji.
“Różne, Kochani, mogą w naszym życiu rzeczy się zdarzyć. Ale jedna zdarzy się na pewno, na 100 %. Wszyscy kiedyś umrzemy i odejdziemy z tego świata”.
“Pan Bóg każdemu z nas powie: Pójdziesz tam po śmierci, gdzie tak naprawdę przez całe życie chciałeś pójść”.
“Niektórzy mówią: “Nie, nie wyciągnę ręki, wolę cierpieć”. Przepraszam, jest to jakiś przedsionek piekła”.
“Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Każdy z nas w codzienności swojej ma wiele spraw – choroby, praca, dzieci, rodzina, kupno domu, sprzedaż samochodu; a chyba najmniej mamy czasu nieraz na myślenie o tym co w naszym życiu jest najpewniejsze. Różne, Kochani, mogą w naszym życiu rzeczy się zdarzyć. Ale jedna zdarzy się na pewno, na 100 %. Wszyscy kiedyś umrzemy i odejdziemy z tego świata. I te dni listopadowe – 1, 2 listopada, są chyba świetne, by podjąć taką refleksję na temat właśnie tych spraw ostatecznych. Przede wszystkim, żeby zrozumieć co nas czeka po śmierci musimy mocno pamiętać o tym, że Bóg jest wielkim miłośnikiem wolności. Bóg jest niesamowitym miłośnikiem wolności, stworzył człowieka wolnym i chce żebyśmy my w tej wolności podejmowali decyzje co do naszej przyszłości, tej już wiecznej przyszłości. Bóg naprawdę wsłuchuje się w głębię naszego serca i bardzo pilnie słucha czego my naprawdę chcemy, co my wybieramy. Na różnych obrazach, średniowiecznych obrazach widać było Pana Boga, który ręką pokazywał ludziom: wy pójdziecie tu, wy pójdziecie tu po śmierci. Te obrazy są słuszne i prawdziwe chociaż mogą mylić człowieka, że to będzie jakaś decyzja woli Pana Boga, której człowiek się będzie przeciwstawiał. Otóż nie! Pan Bóg każdemu z nas powie: Pójdziesz tam po śmierci, gdzie tak naprawdę przez całe życie chciałeś pójść. – Ktoś może zaoponować: No chyba ksiądz przesadza, no bo ci do piekła to zostaną jakoś wrzuceni. Nikt nie ma sam z siebie ochoty pójść na cierpienie, na mękę. – Otóż niestety nie. Kochani, posłużę się tutaj przykładem, który wielu z nas przeżywało choćby w dzieciństwie, kiedy za jakieś wykroczenie rodzic – mama czy tata, postawił nas do kąta. Pamiętacie, byliśmy tak bardzo, jako dzieci, upokorzeni i ukarani. Ale kiedy czas kary mijał i mama mówiła serdecznie: Synku no już wyjdź z tego kąta i chodź tutaj do mnie do kuchni mam tu dla ciebie ciastko, herbatę, kakao. – Czy pamiętacie kochani, że nieraz zdarzało się nam, że mówiliśmy: Nie pójdę. Będę stał w tym kącie. – Ale przecież dziecko kochane jest ci tam bardzo źle i niedobrze. – Nie, będę stał w tym kącie. – To jest bardzo niebezpieczna postawa – zatwardziałości serca. Ilu ludzi spotykam w swoim kapłańskim życiu, którzy mówią: Proszę księdza, tak bardzo cierpię bo pokłóciłem się z bratem i z siostrą i tak bardzo jest mi przykro, od lat nie mogę spać, nie mogę sobie znaleźć miejsca, kiedy wiem, że te relacje rodzinne zostały tak zburzone. – Pytam: Bardzo pan cierpi? – Bardzo. – A przecież wystarczyłby jeden telefon, prawda? I moglibyście się spotkać, wyjaśnić sobie wszystko i uściskać się. – No to prawda, zapewne by tak było. – No to niech pan zadzwoni. – Nie, nie zadzwonię. – Proszę zwrócić uwagę zatwardziałość serca powoduje to, że człowiek chce cierpieć. Że doskonale rozum mu mówi: wystarczy wyciągnąć rękę, przeprosić. W przypadku Pana Boga wyspowiadać się, przyjąć Boże Miłosierdzie. A niektórzy mówią: Nie, nie wyciągnę ręki, wolę cierpieć. – Przepraszam, jest to jakiś przedsionek piekła. Jest to taka bardzo niebezpieczna sytuacja i niestety ci, którzy wybierają potępienie wieczne nie reagują na wezwania Chrystusa, który ludzi nie prowadzi do piekła. Wręcz przeciwnie, jak mówiła Faustyna w swoim Dzienniczku: Chrystus błaga ludzi by nie szli do piekła a oni niestety chcą tam iść. – Dlatego ten czas – 1 i 2 listopada, choć to nie Boże Narodzenie, jest też czasem dobrym na pojednanie, na wyjście z tego kąta, do którego nas może diabeł postawił. Do którego może sami się postawiliśmy, nie wierząc w nasze dobro, nie wierząc w nasze piękno i mówimy: nie wyjdę, ze mnie już nic nie będzie, ja jestem do niczego, ja jestem zerem. Na złość wszystkim, całemu światu, będę właśnie teraz cierpiał. – A Chrystus mówi: Wróć do Mnie, wróć do ludzi. Wróć do pokoju serca. – To jest wybór codzienności, kiedy właśnie wybieramy czy przyjmiemy przebaczenie czy nie, jakoś będzie rzutował na ten wybór nasz ostateczny. Pamiętajmy, Kochani, każdy z nas pójdzie po śmierci tam, gdzie naprawdę w głębi serca chce pójść, Pan Bóg tylko usankcjonuje nasz wybór.
“Z czyśćca jest jedno wyjście, na pewno do Nieba”.
“Pamiętamy szczególnie o zmarłych 2 listopada. Pamiętamy o ogromnej pomocy, pamiętamy, że nie czekają na marmurowe pomniki, nie czekają na wspaniałe kwiaty, tylko czekają na naszą modlitwę, bo oni sami sobie już nic nie mogą pomóc”.
Tak naprawdę człowiek po śmierci ma dwie drogi, nie są to drogi trzy, ale dwie. Niektórzy myślą, że trzy: Niebo, piekło i czyściec. Ale czyściec to jest droga do Nieba, tylko powiedzielibyśmy trochę dłuższa. Czym jest czyściec? Jakim on jest miejscem? Wspaniały przykład podała kiedyś siostra Emmanuelle mówiąc, że czyściec przypomina sytuację, kiedy ktoś sprząta swój dom, jest w jakimś roboczym fartuchu, ma jakieś rękawice, ubrudzone pastą do podłogi. I nagle słyszy dzwonek w drzwiach, otwiera drzwi – stoi jego serdeczny przyjaciel pięknie ubrany w garniturze. Odruch jest pierwszy – rzucić mu się na szyję, ale zaraz patrzymy na siebie i mówimy: Nie, ja się nie mogę do ciebie przytulić, bo jestem brudny. Wejdź do przedpokoju, pójdę się umyć, wrócę i się z tobą przywitam. – Kochani, ilu z nas w życiu mówiło: Pójdę się umyć, przebrać i dopiero się z tobą przywitam. Otóż wielu ludzi po śmierci, kiedy zobaczy piękno Boga i spojrzy w swoje serce, jeszcze nie do końca czyste, nie do końca piękne, nie do końca miłujące Stwórcę, powie samemu: ja jeszcze nie jestem godny, żeby wejść do Nieba, potrzebuję oczyszczenia, potrzebuję przemiany. Tak jak już to Państwu mówiłem, każdy z nas sam wybiera, którą drogą pójdzie. Ci ludzie w czyśćcu sami wiedzą, że ich serce nie jest godne jeszcze Pana Boga, a głębia serca zmienia się powoli. Dlatego, jak mówili niektórzy mistycy: Ludzie przebywają w czyśćcu dziesiątki, a nawet setki lat. Dla kogoś jest to niemożliwe, no przecież czyściec to już jest rzeczywistość pozaziemska. Czy tam jest czas? Otóż niektórzy teologowie odpowiadali twierdząco. Tam w jakimś sensie jest czas, tam człowiek czeka w samotności, w smutku. Jak mówią dusze czyśćcowe do Marii Simmy: Pociesza ich tylko Maryja, pocieszają ich aniołowie stróżowie, natomiast one, te dusze, trwają tam w jakiejś samotności. – My nieraz mówimy: Żeby tylko pójść do czyśćca. – Wspomniana siostra Emmanuelle zadała kiedyś pielgrzymom w Medjugorie pytanie: Jak myślicie, dokąd pójdziecie po śmierci? – Niektórzy ludzie z uśmiechem odpowiedzieli: No proszę siostry, byle się na czyściec załapać. – Wtedy siostra powiedziała z przerażeniem: Co wy mówicie? Jaki czyściec? Czyściec jest potworny. W czyśćcu jest potworne cierpienie. Nieba pragnijcie! – Niektórzy teologowie mówią, że pewne rejony czyśćca, jeśli chodzi o stopień cierpienia, zazębiają się z pewnymi strefami piekła, tylko, że z czyśćca jest wyjście. Z czyśćca jest wyjście do Nieba. To jest ciekawa rzecz, że nikt z czyśćca, chociaż tak bardzo cierpi, nie ma ochoty wrócić na ziemię. O tym mówili mistycy, Maria Simma. Bo z ziemi mamy dwa wyjścia: do Nieba albo do piekła. Z czyśćca jest jedno wyjście, na pewno do Nieba. Dlatego nieraz ludzie stojący na grobach swoich bliskich uczestnicząc w pogrzebach swoich bliskich mówią: Jaki ten zmarły jest biedny, Boże, on w tej trumnie leży, on w tym grobie. Jaki on jest biedny. – Kochani, to nie oni są biedni, to my w pewnym sensie jesteśmy biedni. Jak to ktoś ładnie powiedział: To oni żyją, nawet w tym czyśćcu. Żyją choć jeszcze muszą przejść przez ten czas próby, natomiast to my umieramy. Pamiętamy oczywiście szczególnie o tych zmarłych 2 listopada. Pamiętamy o ogromnej pomocy, pamiętamy, że nie czekają na marmurowe pomniki, nie czekają na wspaniałe kwiaty, tylko czekają na naszą modlitwę, bo oni sami sobie już nic nie mogą pomóc. Natomiast my możemy pomóc im w sposób niezwykły. Niech każdy z nas obdarzy swojego bliskiego zmarłego odpustem, który można zyskać już 1 listopada i przez osiem następnych dni. Niech to będzie nasz dar solidarności z tymi, którzy nas poprzedzili w drodze do Nieba, a przechodzą przez próbę czyśćca.
“Jezus, parafrazując Jego słowa, powiedział [o niebie]: Tam jest tak pięknie, że Ja wam nic nie powiem”.
“Przygotowanie do śmierci to nie jest tylko chodzenie i powtarzanie, znanego z teologii powiedzenia Memento mori. Przygotowanie do śmierci to jest przyglądanie się swojemu sercu”.
Mówiliśmy o piekle o czyśćcu, teraz powiedzmy o Niebie. To oczywiście dom, w którym jest mieszkań wiele. Mieszkań, które przygotowane są dla nas przez Chrystusa i przyznam Państwu szczerze, że dla nas księży jest to zdecydowanie najtrudniejszy eschatologiczny temat: Co powiedzieć o Niebie, żeby nie powiedzieć za płytko, żeby tego tematu jakoś nie przekolorować. Powiem państwu, że dla mnie osobiście takim dowodem na to że Jezus Chrystus był prawdziwym Mesjaszem, jest prawdziwym Mesjaszem i Synem Bożym jest to, że On nigdy nie próbował powiedzieć tego jak jest w Niebie. Ewangelia mówi: Ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy będą żyli zgodnie z Jego przykazaniami. – Gdyby Chrystus był oszustem zapewne by opowiadał o jakichś niebieskich ptakach o jakichś złotych potokach, o jakichś niesamowitych łąkach, o jakichś pejzażach nadziemskich. Jezus, parafrazując Jego słowa powiedział: Tam jest tak pięknie, że Ja wam nic nie powiem. – Przyznam Państwu szczerze, nie wiem jak wam, Kochani, ale mnie te słowa bardzo jakoś napawają otuchą i nadzieją na to, że jest to coś zupełnie z innego wymiaru. Ale jeśli już byśmy mieli się pokusić o jakieś porównanie Nieba. Kochani, może zdarzyło się wam, każdemu z nas pewnie, pokłócić się z kimś bliskim, posprzeczać się, mieć tzw. czy to w małżeństwie ciche dni. I przychodzi moment pojednania, kiedy wypowiadamy słowa prawdy, kiedy mówimy słowo: Przepraszam cię. Przytulamy się do drugiego i znowu jesteśmy jednością i jest nam wtedy tak bardzo bardzo bardzo dobrze. Ja myślę, że to jest przedsionek Nieba, bo przecież Niebo to jest Trójca Święta, to jest Bóg. My wejdziemy w ten uścisk Pana Jezusa Syna Bożego i Ojca w tajemnicy Ducha Świętego. Tak jak wspomniałem, wyboru dokonamy ostatecznie w chwili śmierci i dlatego jest to moment tak bardzo ważny, mówimy wtedy o sądzie szczegółowym, którego Bóg dokona nad naszym życiem. Na czym on będzie polegał? W chwili śmierci człowiek staje w świetle. I w zasadzie, chciałoby się powiedzieć: i wszystko już jest jasne. Człowiek widzi sam swoje serce, widzi swój wybór i w tym uporze w tym wyborze trwa i na podstawie jego decyduje się które drzwi przekroczyć – czy potępienia czy wiecznego zbawienia. Dlatego przygotowanie do śmierci to nie jest tylko chodzenie i powtarzanie, znanego z teologii powiedzenia Memento mori. Przygotowanie do śmierci to jest przyglądanie się swojemu sercu. Jeszcze raz powtarzam: Czego ja naprawdę chcę? – Przypomina mi się tutaj historia ze znanej książki – literatura, powiedzielibyśmy dziecięca, młodzieżowa, ale tak naprawdę jest to literatura dla nas wszystkich: Kornel Makuszyński – “O dwóch takich co ukradli księżyc”. Pamiętacie, Kochani, nasi sympatyczni bohaterowie trafili do miasta gdzie było wszystko ze złota, mieszkańcy tego miasta byli zrozpaczeni. Mówili do tych przybyszów, do tych młodych chłopców Jacka i Placka: Już mamy dość wszystkiego, tego złota, tych złotych rybek, tych złotych kanapek, tych złotych posiłków, mamy wszystkiego dość, już wymiotujemy tym złotem. – Kiedy chłopcy powiedzieli: Skoro macie tyle złota i tak go już nienawidzicie, to dajcie nam trochę tego złota. – Wtedy podniósł sie wrzask: Złodzieje, chcecie nam zabrać nasze złoto. – Otóż bardzo często wielu ludzi narzeka i mówi: Mam już dość tej pracy, mam już dość tej harówki, mam już dość tego wszystkiego. – Ale kiedy przychodzi dobre natchnienie: To zostaw trochę tej pracy, idź z żoną na spacer, pobaw się z dziećmi. – O nie, ja tego nie mogę zrobić. – W sytuacjach takich kryzysowych Pan Bóg pokazuje nam czego my naprawdę chcemy, bo tam gdzie nasz skarb tam jest i serce nasze. Dlatego co robi Pan Bóg? Pan Bóg, Kochani, nieraz nam w życiu zamiesza. Każda gospodyni miesza w garnku, żeby zobaczyć co jest na dnie, ile kartofli, włoszczyzny, czegoś tam, co się dodaje do zupy. Żeby zobaczyć ile mamy fusów trzeba zamieszać w szklance – one pójdą do góry. Pan Bóg, żeby pokazać nam przed śmiercią, co my naprawdę mamy na dnie serca, zamiesza nam nieraz w życiu – choroba, kradzież, nieszczęście, konflikt. I wtedy człowiek pokazuje co jest dla niego skarbem. Ile razy widziałem pracując w szpitalu, kiedy rodzina przychodziła odwiedzić chorego ojca, chorego na nowotwór. Jeszcze do niedawna myśleli, że są tak bardzo kochającą się rodziną. A kiedy stawali przy łóżku chorego taty, nie mieli o czym rozmawiać. Te takie przerywane rozmowy: czy tu dobrze karmią, jakie będą wyniki badań? – Ale nikogo nie było stać, żeby powiedzieć: tato, kochamy cię. Nie martw się jesteśmy z tobą. – Żeby wziąć za rękę własnego ojca. Do tej pory rozmawiali o pieniądzach, o samochodzie, o odnawianiu mieszkania, o wyjeździe wakacyjnym, a to wszystko była tylko gra. I Pan Bóg powiedział: Ja wam pokażę jaka jest wasza miłość rodzinna. Ja wam pokażę co wy macie w sercach, czy macie Niebo, czy może jakiś niepokój piekła. To dlatego nieraz przychodzą nieszczęścia. Dlatego, jak mówią niektórzy mistrzowie życia duchowego: Nie próbujmy od razu od nieszczęść uciekać. Popatrzymy się na nieszczęścia, posłuchajmy się, bo mówią nam wiele o naszym sercu.
Jeszcze może o jednej rzeczy wspomnę, warto słuchać naszych wrogów. My lubimy słuchać przyjaciół, przyjaciele nas pocieszają, przyjaciele nam mówią miłe rzeczy, a wróg nieraz nam powie prawdę. Tak jak człowiek, kiedy pobrudzi się z tyłu na ubraniu, kiedy pobrudzi się tutaj na twarzy, nie widzi tego. Potrzebuje kogoś kto mu powie: Słuchaj, pobrudziłeś się tutaj. – Wtedy reagujemy mówiąc: O dziękuję, dziękuję, że mi to powiedziałeś bo ja bym tego sam nie zauważył. – Otóż podobnie jest na duszy – człowiek nie widzi swoich plam na duszy. I nieraz człowiek krytyczny powie: Słuchaj, pobrudziłeś się. Pobrudziłeś się egoizmem, pobrudziłeś się jakimś brudem chciwości. – Zamiast nieraz powiedzieć: Dziękuję, że mi to powiedziałeś, mówimy: a ty jaki jesteś? Ty się zajmij sobą, odczep się ode mnie. – I tracimy nieraz wielką szansę by przemienić głębię serca by stanęło ono wprawdzie. Pamiętajmy, śmierć to będzie światło, wielkie światło, które przeniknie zakamarki wszystkich naszych zamysłów, obyśmy się wtedy okazali tymi, dla których w życiu Bóg był zdecydowanie najważniejszy”.
Ks. Piotr Pawlukiewicz
TV TRWAM, 2005 r.
Spisała: Agnieszka Budzyńska
Zdjęcie: goszka/pixabay.com
Powyższy materiał w formie video: