Ja urodziłem się już kilkanaście lat po wojnie. Ale o wojnie było dużo filmów za komuny: „Czterej pancerni”, „Kloss”, te „Stirlitze” wszystkie – to człowiek oglądał i oglądał tę wojnę bez przerwy. I ja myślałem, że – chociaż w czasie wojny jeszcze nie istniałem – ale, że wiem, co to była wojna. I o obozach koncentracyjnych się uczyłem, i o Powstaniu Warszawskim.
Moja nauczycielka, taka bardzo przeciętna w sensie pozytywnym, dobra polonistka, na ostatnią lekcję, kiedy przerabialiśmy literaturę drugiej wojny światowej przyniosła list matki swojej z Oświęcimia. A Niemcy cenzurowali listy nie, że coś tam zamazywali, tylko wycinali nożyczkami te części, które były ich zdaniem niedobre. Ona przyniosła taki strzęp papieru – polonistka nasza, niemłoda już pani – powiedziała: ,,To jest ostatni list mojej matki z Oświęcimia” i zaczęła płakać naprzeciwko nas, takich gówniarzy z liceum. Cisza się zrobiła jakiej w życiu nie słyszałem. Ona płakała i ja wtedy po raz pierwszy w życiu dotknąłem się wojny światowej. Dopiero zacząłem czuć jakie to było straszne dostawać takie listy matki z Oświęcimia, a potem się nigdy nie spotkać. Wiesz, bo jest teoria i jest życie… Teoria to nie jest życie […].
ks. Piotr Pawlukiewicz
Łask, 17 maja 2015 r.
Fragment pochodzi z konferencji ,,Jeśli umrę zanim umrę to nie umrę zanim umrę”.
Transkrypcja: Adrianna Paradowska
—
Fot. Kris Møklebust/pexels.com