472
„Chciałam zapytać, jak wyglądają u was małżeństwa, gdy tylko 1 z osób w małżeństwie jest praktykującym katolikiem. Mąż niby wierzy, ale totalnie nie praktykuje. Jest anty na kościół. Mamy 2 dzieci (malutkie) […]” – to początek wpisu dodanego w naszej grupie sympatyków konferencji ks. Piotra. Pojawiło się wiele rad, słów wsparcia, opisu sytuacji innych członków grupy. Postanowiłam zebrać najważniejsze „rady” ks. Piotra i je przedstawić (słowo rady celowo zostało zapisane w cudzysłowie. Jeśli ktoś dużo słucha ks. Piotra, to wie co myślał o prośbach, aby udzielić szybkiej „rady” na rozwiązanie poważnego problemu).
Zanim te “rady”, to kilka uwag wprowadzających.
Po pierwsze proszę pamiętać, że to są generalne wskazówki. Zawsze, gdy ktoś księdza pytał o swoją sytuację odpowiadał, że musiałby z taką osobą porozmawiać w cztery oczy, bo każda sytuacja jest inna. Proszę więc o tym pamiętać czytając to, co poniżej.
Po drugie, napiszę wszystko, co w tej chwili pamiętam w tym temacie. Nie znam autorki wpisu, nie znam dokładnie sytuacji, nie znam też Waszej sytuacji – Drodzy Czytelnicy. Z tego względu być może nie wszystko będzie się odnosiło do Państwa życia i postawy. Proszę więc nie traktować w razie czego niektórych słów osobiście jeśli Państwa nie dotyczą. Nie chcę bowiem, aby niektóre słowa zabrzmiały jak pochopne osądzanie kogoś; nie chcę dotknąć nimi, stąd robię takie zastrzeżenie. Z drugiej jednak strony, z doświadczenia wiem, że jeśli pojawia się szybka odpowiedź w głowie: „To nie o mnie!”, to może być znak, że właśnie o Tobie…
I po trzecie. Piszę to z perspektywy: żona wierząca, mąż niewierzący. Spokojnie jednak ta sytuacja może wyglądać na odwrót.
Z NAUK KS. PIOTRA
1. Po pierwsze, nic na siłę. Jeśli kobieta będzie przymuszała męża do wiary i praktykowania, to może to wywołać odwrotny skutek. Trzeba najpierw zadbać o swoją relację z Bogiem, być świadkiem tej wiary (ale nie nachalnym), a ta postawa będzie oddziaływała na innych. Jeśli ktoś jest dzięki wierze naprawdę spokojny, uśmiechnięty, poukładany, to jest to najlepsze świadectwo. Inni zaczną się zastanawiać, co jest tego przyczyną i może sami zainteresują się duchowością.
2. Nie oznacza to, że w ogóle nic nie trzeba w tym kierunku robić. Jak to czasami ks. Piotr mówił młodzieży: “Przeczytaj tę książkę o męskości i jeszcze ojcu podrzuć – że niby tak przypadkiem leży na stole. Ty wyjdziesz z domu, a on może z ciekawości do niej zajrzy”.
Tylko może lepiej – odnosząc to do naszego tematu – niech to nie będzie książka pt. “Ateiści będą smażyli się w piekle”.
Z tego co pamiętam, to ksiądz powiedział w tym kontekście, że jest to takie pozytywne zaminowywanie domu różnymi dobrymi, ciekawymi materiałami.
I jeszcze jeden przykład: podchodzenie do drugiego człowieka, szczególnie, gdy chcemy go nawrócić, jest jak trzymanie w dłoni mokrego mydła – trzeba to robić umiejętnie. Jeśli ściśniesz za lekko – wypadnie, jeśli ściśniesz za mocno – też się wyślizgnie.
3. Być wyrozumiałą w stosunku do męża. Nie wiadomo z jakiego powodu nie wierzy. Może spotkał złych księży w życiu, którzy go skutecznie zniechęcili i trudno się dziwić jego postawie. Może ogólne czuje się pogubiony i nie wie co w życiu robić. Może ma grzechy na sumieniu i nie może zaakceptować, że niektóre zachowania są nieakceptowane przez Boga i Kościół (masturbacja, antykoncepcja, seks przed ślubem). To mogą być nawet rzeczy z młodości, gdy ktoś jeszcze nie znał przyszłej żony i to się za nim ciągnie, ma swoją tajemnicę. Być więc wyrozumiałą…
4. Rozmowa. Szczera, pełna miłości. Nie że ja cię sadzam w kącie na stołeczku i mi się spowiadaj, bo nikt nie lubi takich rozmów – na siłę, postawić drugiego biednego pod ścianą jak do rozstrzelania. Tylko z największą delikatnością. Pokazać, że zależy mi na drugiej osobie, na rodzinie, a nie żeby coś udowodnić. Nie zawsze można taką rozmowę przeprowadzić, ale jeśli się uda, to warto.
5. Modlitwa za rodzinę i za męża. Ks. Piotr wiele razy mówił o sile modlitwy. I postu! Nieraz wspominał: “A jak się pani modli w tej intencji? Jak długo pani pościła?”. I tu kilka przykładów, np. pani która do księdza napisała swoje świadectwo: mąż się pogubił, popijał, zostawił w końcu rodzinę i wyjechał do USA, tam poznał inną kobietę. Ta pani wiele lat się za tego męża modliła i pościła o chlebie i wodzie (“To że on złamał przysięgę małżeńską, to to jest jego sprawa, on będzie za to odpowiadał przed Bogiem. Moja przysięga jest nadal aktualna”). Po wielu latach ten mąż faktycznie wrócił.
6. Moje zachowanie. Nigdy nie jest tak, że kobieta może powiedzieć: “Ja zawsze chciałam dobra dla tej rodziny, ja zawsze pragnęłam miłości, to ten mąż taki zły”. Ks. Piotr wtedy odpowiadał słynne już “Witaj Maryjo! Przepraszam, nie poznałem Cię. Bez winy to był tylko Pan Jezus i Maryja”, a my w życiu różnie się zachowujemy. Nieraz mąż od wielu lat nie usłyszał od żony dobrego słowa (teraz fragment z tą wypowiedzią stał się viralem w Internecie). Żony nieraz tylko krytykują mężów za wszystko i to także przy obcych osobach. Jak taki mężczyzna ma być dobrym, kochającym, mężem i ojcem? Każdy by powoli duchowo odchodził od rodziny. Nieraz więc zanim zacznie się zmieniać męża, trzeba zacząć od siebie i swojego stosunku do niego.
Czasami przychodziły do księdza panie do zakrystii, po kazaniu, i mówiły: „Genialne kazanie! Ach gdyby tak mój mąż posłuchał tych słów. On by ich potrzebował, aby się zmienić” – „A pani?” – „Nie, ja to nie… Ja nie potrzebuję”.
Ks. Piotr czytał kiedyś list od innej kobiety, która pisała, że zaczęła w pewnym momencie chwalić męża. Coraz częściej. I po pewnym czasie nastąpił w jej przekonaniu cud, tzn. wszystko się zmieniło. Wystarczyła empatia i docenianie drugiego człowieka. Do 2020 r. znałam to z opowiadań księdza. A teraz z racji że zajmuję się promowaniem jego nauczania, niekiedy rozmawiam z różnymi osobami, które same z siebie mówią mi swoje świadectwa. Już kilka razy słyszałam podobne wspomnienia kobiet (jakby się umówiły i skopiowały swoje doświadczenia, chociaż nigdy się na oczy nie widziały): „Jak zaczynałam słuchać ks. Piotra to momentami byłam oburzona tym, co mówi: Jak on tak może! …że niby to moja wina? …że to ja mam się zmienić!? A potem otwierały mi się oczy, zaczęłam analizować jak ja się zachowuje i doszłam do wniosku, że ma rację. Zaczęłam dostrzegać męża, z szacunkiem do niego podchodzić, wiele słuchałam wtedy nauk księdza i po pewnym czasie, po wielu latach równi pochyłej w naszym małżeństwie zaczęło się wszystko zmieniać”.
—-
Wpis pierwotnie został opublikowany na naszej stronie na Facebooku.
Wpis pierwotnie został opublikowany na naszej stronie na Facebooku.