My nie wiemy jak wielka jest miłość, jak potężna jest miłość. Nauczymy się troszeczkę kochać i mówimy:
“To ja już umiem kochać. Przecież w moim misiu się kochałem, w aktorce się kochałem… To chyba umiem kochać, nie?”
Kiedyś należałem do zuchów, chciałem być harcerzem. Druh nam kazał na następną zbiórkę przynieść model domu. Jakąkolwiek techniką. Dużo mam różnych talentów, ale paru nie mam, szczególnie do prac plastycznych. Pamiętam jak wycinałem z kartonu ten domek, kleiłem, po chwili cały domek był w kleju, jak i moje ręce, bluzka. To wszystko było krzywe, ledwo się trzymało, ale mi się ten domek wydawał nawet ładny – jak na moje możliwości. Pamiętam, że wsadziłem go do worka na kapcie i zaniosłem na zbiórkę. Przyszedłem na zbiórkę i zobaczyłem, jakie moi koledzy mieli domki: z zapałeczek, deseczek, podświetlane bateryjką. Druh powiedział: “Piotrze, wyjmij swój domek”.
Ja powiedziałem, że zapomniałem. I już nigdy więcej się tam nie pokazałem. My przyjdziemy ze swoim “domkiem” na Sąd Ostateczny. Jedna pani powie: “Ja to umiem kochać! Ja zawsze jak widziałam psa na ulicy to pytałam >jak masz na imię<…”
Ktoś kiedyś powiedział o wyborze wieczności, że ludzie sami będą wiedzieli, że muszą iść do czyśćca, żeby się tam nauczyć miłości. Jak jakaś kobieta robi porządki w domu, jest ubrana w jakiś dres, ma gumowe rękawiczki, pastę do podłogi, spocona… I nagle ktoś dzwoni do drzwi. Ona otwiera – rodzina przyjechała, wszyscy w garniturach, krawacikach: “Poczekajcie! Zaraz się z wami przywitam, tylko muszę się iść umyć!”
Wiecie, co to jest czyściec? Jak staniemy przed Bogiem i zobaczymy Jego majestat, to powiemy: “Panie Boże, przepraszam, ja się muszę jeszcze iść umyć”.
Źródło: kazanie z kościoła św. Anny z 30 grudnia 2007 roku