Komentarz ks. Piotra do czytań na XXIX niedzielę zwykłą
(Iz 45, 1. 4-6); (Ps 96 (95), 1 i 3. 4-5. 7-8. 9 i 10ac); (1 Tes 1, 1-5b); Aklamacja (Flp 2, 15d. 16a); (Mt 22, 15-21)
[…]
Drodzy Bracia i Siostry, umiłować prawdę, nawet jeśli przychodzi ona, powtarzam, ze strony człowieka niewierzącego, jeśli przychodzi z człowieka, który gdzieś tam w hierarchii jakiejś ludzkiej stoi niżej ode mnie, to jest wolność od tego kwasu. Proszę jeszcze zwrócić uwagę na czym polega ten kwas. Faryzeusze posłali do Chrystusa swoich uczniów, sami nie poszli, sami nie poszli. Nieraz posyłamy kogoś drugiego, prawda? Nieraz spory małżeńskie są prowadzone za pośrednictwem dzieci: “Idź do matki i powiedz jaka jest twoja matka”, “Idź do ojca i powiedz jaki jest twój ojciec”. Pamiętajcie Państwo, nigdy tego nie róbcie. Dzieci nie powinny być żadnymi pośrednikami w problemach rodziców, ale to tak tylko na marginesie. Zaskakująca jest jeszcze jedna rzecz, którą dzisiejsza Ewangelia nam przypomina, że Bóg ma rozwiązania, których my się absolutnie nie spodziewamy, absolutnie nie spodziewamy. Faryzeuszom się wydawało, że zmontowali pułapkę na Jezusa, absolutnie stuprocentową. Albo powie, że trzeba płacić podatek, albo nie powie. Nawet jak powie, że mało trzeba płacić, to jednak płacić. No innego wyjścia nie ma, musi się sypnąć. A Chrystus w swojej prostocie, świętości, mądrości pokazuje im jak na Mszy dla dzieci: “Dajcie denara. Widzicie? Widzicie co tu jest namalowane? Cezar. No to dajcie Cezarowi co cesarskie.”. Nikt by z nas, przepraszam, niech się Państwo nie gniewają, ale nikt by z nas na to nie wpadł. I Chrystus ma takich odpowiedzi wiele w Ewangelii. My nieraz myślimy, że jesteśmy w życiu postawieni przed jakąś alternatywą: i albo będzie tak, albo tak. No innego wyjścia nie ma. Albo będę chorować albo sprzedam samochód i przeznaczę na leczenie, no innego wyjścia nie ma…
– Jest! – Jakie? – Nie wiem. Właśnie ja nie wiem.
Proszę Państwa nawet anegdoty, które opowiadamy nieraz zaskakują nas rozwiązaniem i na tym polega cała ich śmieszność. Ktoś mi niedawno mówił taką historyjkę: Dwoje sześćdziesięciolatków, małżonków, obchodziło jubileusz. Minęło sześćdziesiąt lat życia. I przyszedł Anioł i mówi: “Jakie macie życzenie? Spełnię”. Pani mówi: „Zawsze chciałam pojechać dookoła świata”. No to Anioł wyciągnął dwa bilety dookoła świata. Ale ten mąż mówi: „A ja mam inne życzenie, ja nie chcę jechać dookoła świata. Zawsze marzyłem o tym, żeby mieć żonę 30 lat młodszą”. No to Anioł mówi: „Tu ma pani bilet na jedną osobę dookoła świata”. A tego pana Anioł dotknął i pan miał 90 lat już… i żonę 30 lat młodszą.
Ja zawsze podziwiam tych, którzy wymyślają takie kawały bo są genialne. Proszę Państwa, w parafii na Pradze ksiądz na Mszy dla dzieci zadał pytanie: “Skąd się biorą dzieci?” Proboszcz w konfesjonale aż się zaczął pukać w głowę: “Co ty pytasz dzieci na Mszy Świętej?”. I wszyscy sie spodziewali, że usłyszą jakieś historie o kapustach, bocianach albo jakieś łamanie fizjologii, że to w brzuszku mamy. A dziewczynka zaskoczyła wszystkich, powiedziała: “Dzieci? To proste, mamusie rodzą dzieci, przy niewielkiej pomocy taty”. Wszyscy byli zaskoczeni kulturą tej wypowiedzi, i głębią, i prawdą. Przepraszam, pokazuję tak zabawnie, ale proszę Państwa, ile razy nam się w życiu zdarzyło, że mówiliśmy: “No w ogóle się tego nie spodziewałem, no tak się sprawy potoczyły”. To jest specjalność Pana Boga. Specjalność Pana Boga polega na tym, że doprowadza Mojżesza do brzegu morza i mówi: “Mojżesz, masz jakieś pomysły? – Nie mam. – No to ja wkraczam do akcji.”. Że Łazarz już jest w grobie i cuchnie i Bóg jakby chciał się zapytać: “Macie jakieś pomysły? – No raczej nie. – No to wyjdź z grobu.”. Pan Bóg cię doprowadzi do sytuacji, że już lekarz powiedział, że to jest bardzo niebezpieczny guz, mąż powiedział, że już nigdy nie wróci do ciebie, coś tam się takiego nieodwołalnego stało i nagle się okazuje, że to jest odwołalne. Że to jest odwołalne, tylko trzeba właśnie Cesarzowi cesarskie, Bogu boskie. To można rozszerzyć: w małżeństwie co małżeńskie to małżonkowi i żonie, co zawodowe to w pracy, firmie i obowiązkom zawodowym. Niebezpieczne są skrajności. Kiedy się urodzi dziecko, niekiedy niektóre panie tak angażują się w tą miłość macierzyńską, że zapominają, że mają męża. Przypominają sobie dopiero, kiedy dziecko już pójdzie w świat, na studia, we własny związek małżeński. Wtedy taka kobieta patrzy – Jakiś facet sie kręci po kuchni. – Patrzy – A to mąż. A tyle lat go nie zauważała.
Proszę zwrócić uwagę na takie drobiazgi jak my zmieniamy te relacje, że kiedy się w domu urodzi dziecko i szczęśliwi dziadkowie zostaną właśnie babcią i dziadkiem to niekiedy cała rodzina mówi na dziadka, no właśnie „dziadek”, mimo, że ktoś jest synem tego człowieka. Ja miałem takiego wujka, który do mojej babci zawsze mówił „mamo” i jak byłem dzieckiem to ja byłem zdziwiony, że wujek ma mamę. Taki dorosły mężczyzna ma mamę? No miał – babcię. Ale to było piękne, że on nie mówił: “babciu”. Bo to wnuki mówią, a dzieci mówią do matki: “matko, mamo, mamusiu”…
Co mężowi to mężowi, co mamie to mamie, co zwierzętom to zwierzętom. Może też dygresja pewna: Są ludzie, którzy uważają, że ludzie są podli a wspaniałe są zwierzęta. Takie głębokie, takie humanistyczne. Proszę zwrócić uwagę, ci ludzie sami się demaskują, kiedy mówią: “Popatrz jak ten pies patrzy, jak człowiek. Popatrz jak on sie cieszy, jak człowiek.” Ludzi to fascynuje w zwierzętach, co jest ludzkie: “Patrz on się boi tak jak mój stary sie boi nieraz, ten pies tak się boi.” Nikt się nie zakocha w patyczaku, ani w gliździe ani w stonodze, bo to za nic do człowieka niepodobne. Ale psy, koty, cielaczki, krowy potrafią robić takie miny, takie spojrzenia, takie reakcje, jak mają ludzie. I ci biedni ludzie, którzy mają kłopoty w relacjach interpersonalnych albo zostali osamotnieni przez los, szukają w zwierzętach ludzi. Tak samo jak w informatyce, w komputerach też się szuka ludzi. Im bardziej maszyna jest podobna do człowieka tym bardziej jest fascynująca. Kiedyś mój kolega ksiądz chodził po kolędzie. Trafił do takiego domu, gdzie był mąż z żoną i mama tej pani, i kiedy wszedł od razu wyczuł jakąś taką sakralność sytuacji, taką powagę, taką ciemną atmosferę. I pani mówi: “Jesteśmy właśnie po śmierci Rudolfa, może ksiądz się pomodli. – Więc ksiądz się pomodlił. Potem – Może ksiądz chce zobaczyć album ze zdjęciami zmarłego? – Tak. – Otwierają album a tu wielki pies… Więc ksiądz tak delikatnie tłumaczy: “Oczywiście za zwierzęta się modlimy, ale tak nie personalnie”. Nie chciał przerywać nie chciał wygłaszać żadnych praw teologicznych bo wiedział, że z tego nic nie wyjdzie; tylko, kiedy już wychodził, ten pan powiedział: – Chętnie księdza odprowadzę do furtki. – Kiedy wyszli z domu ten pan powiedział – Proszę księdza jak dobrze, że to bydle zdechło. Ja nie mogłem do żony wejść do łóżka. Ja dostawałem jako drugi obiad, najpierw jadł Rudolf. – I ksiądz mówi – Co pan teraz planuje? – Kupić sobie psa, zanim ona kupi.
Ks. Piotr Pawlukiewicz
Fragment kazania z 19 października 2014, kościół św. Anny w Warszawie
Spisała: Agnieszka Budzyńska