Konrad Cop – trener reprezentacji Polski U-17 w piłce siatkowej, trener Mistrzów Polski Juniorów, w przeszłości trener AZS-u Politechniki Warszawskiej, menedżer sportu. To wszystko osiągnięte już w wieku 33 lat. Przez ekspertów określny jako trenerski talent. Co łączy takiego człowieka z ks. Piotrem? Czy 21 marca 2020 był dla niego szczególnym dniem? Odpowiedź poniżej.
Jak to ks. Pawlukiewicz mówił, że Pan Bóg na cukierki łapie, to on właśnie tak nawracał. On był tymi cukierkami.
Św. Piotr był największym z apostołów dlatego, że najczęściej upadał, ale umiał wracać – to było jego największym atutem. Ks. Piotr zawsze o tym mówił. I ja też lubię wracać.
Męski wymiar wiary. Sam przyznawał, że troszeczkę uderzał w źle pojęty feminizm.
Uderzamy w autorytety. […] niestety dzisiaj oprócz tego, że tych autorytetów nie mamy za dużo, to musimy jeszcze bronić takich, które są naprawdę postaciami epokowymi.
To są tak naprawdę prawdy życiowe: sport, życie, i rozwój bardzo mocno się przenikają.
“Dzikie serce” to jest taka książka amerykańska, więc musi się dużo dziać, jest w niej duży dynamizm – ale dla poszukującego faceta na sam początek jak najbardziej.
Mnie się wydaje, że Pan Bóg na dany czas daje po prostu ludzi, którzy są potrzebni. Kiedyś ks. Popiełuszko, kard. Wyszyński, Wojtyła w swoich czasach – później nasz wielki papież – i sądzę, że na tamten czas Pawlukiewicz był tak samo bardzo potrzebny.
Ewa Wiśniewska: Spotykamy się i rozmawiamy, ponieważ nie dość, że masz niesamowity talent trenerski, to jesteś osobą wierzącą. Do tego w jednym z wywiadów wspomniałeś, że ks. Piotr miał na Ciebie wpływ – mniejszy, większy – ale miał.
Konrad Cop: Nie, duży, duży. W okresie późniejszego dojrzewania, czyli wieku 18-19-20 lat naprawdę duży. Jak to ks. Pawlukiewicz mówił, że Pan Bóg na cukierki łapie, to on właśnie tak nawracał. On był tymi cukierkami. Gość silny, z dobrym poczuciem humoru – tym chyba mnie też bardzo kupił – dawał świetne przykłady, którymi argumentował Ewangelię. Fajny facet, dobrze wierzący. Innych dobrych księży też oczywiście znałem, ale on był niewątpliwie wychodzącym spoza schematu takiego księdza poprawnego politycznie. Mówił w sposób dosyć prosty o rzeczach trudnych i tym kupował. Pokazywał, że można wierzyć, mówiąc w cudzysłowie tak ,,normalnie” – tak, że z tą wiarą możesz wychodzić do świata. Nie, że siedzisz tylko z różańcem przy boku i jako wierzący musisz być alienem. To było super.
Pokazał, że wiary nie trzeba się wstydzić, a Pan Bóg nie jest kimś, kto za dobro wynagradza, a za zło karze, tylko On jest bardzo miłosiernym Ojcem który każe się podnosić po upadkach. Pamiętam też, ks. Piotr, jako imiennik, mówił wiele o św. Piotrze, m. in. dlatego też być może wybrałem imię Piotr na bierzmowanie. Św. Piotr był największym z apostołów dlatego, że najczęściej upadał, ale umiał wracać – to było jego największym atutem. Ks. Piotr zawsze o tym mówił. I ja też lubię wracać.
Pamiętasz pierwszą konferencję czy kazanie księdza, z którym się spotkałeś?
Nie pamiętam, czy to była piętnastka w św. Annie, bo nieraz specjalnie z Radzymina – skąd pochodzę – przyjeżdżałem, czy Soli Deo, czyli taka organizacja studencka, która organizowała konferencje na Politechnice, nieraz na SGH, i tam zawsze były tłumy. Jak już się przyszło 10 minut przed czasem, to nie było szans, żeby wejść. Fame był bez Instagrama! (śmiech).
Jeszcze „Katechizm Poręczny” o 22:00 w Radiu Józef, chyba w niedziele. Słuchało się. To było tak, jak teraz jest Szustakowy fame, to wówczas był fame na Pawlukiewicza (śmiech).
Jaki był dla Ciebie 21 marca 2020 r.? Jak odebrałeś śmierć księdza?
Mocno. Tak jakbym stracił kogoś bliskiego. Może nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ale ktoś jako taki autorytet, który na szczebelkach dorosłości ciebie prowadził, był drogowskazem.
Tym bardziej, że wprawdzie ksiądz chorował na Parkinsona, ale on też z tą chorobą wychodził do ludzi. To nie tak, że się wyizolował. Była także akcja modlitewna – modlitwy za ks. Piotra. Jednak nie miało się poczucia, że stan jest dosyć ciężki, w jakiś sposób krytyczny, więc to przyszło znienacka. I później sam pogrzeb – garstka osób, a tłumy zawsze na jego konferencjach – to było dosyć znaczące. Ks. Boguś Kowalski też fajnie mówił, że to był taki paradoks.
Trochę już o tym powiedziałeś, ale co do Ciebie najbardziej trafia z nauczania ks. Piotra?
Ksiądz pokazywał również męski sposób ewangelizowania. On sam mówił, że nasza tradycyjna wiara jest dosyć mocno zniewieściała – nie widzi się facetów w Kościołach. A on pokazywał tę męską stronę, że Pan Jezus oprócz tego, że miłosierny, to jest także tym z Apokalipsy na koniu. Ja szukam wszędzie tego jego obrazka – w Internecie nigdzie go nie znalazłem, a sam sobie chętnie takiego bym powiesił. To było coś niespotykanego i dlatego super. Męski wymiar wiary. Sam przyznawał, że troszeczkę uderzał w źle pojęty feminizm. Pokazywał, że nawrócenie faceta w rodzinie ma o wiele większy wymiar, jeżeli chodzi o krzewienie wiary. Pokazywał też apostołów jako normalnych ludzi, którzy upadali, jak i świętych, którzy, będąc ludźmi, upadali. I te jego genialne przykłady…
Śledzisz takie inicjatywy jak Dopóki Walczysz? Są potrzebne, czy za dużo już tego się tworzy?
Są bardzo potrzebne, bo tak naprawdę dzięki tym inicjatywom pamięć o ks. Piotrze nie zaginie. Mnóstwo jest jego konferencji na YouTube i to jest super – warto je polecać młodym, szczególnie dzisiaj. Wydaje mi się, że kryzys wiary był zawsze, ale obecnie jest silniejszy – uderzamy w autorytety. Niestety zaczęliśmy uderzać m. in. ostatnio w Jana Pawła II. Takie autorytety, które dla nas jako ludzi z pokolenia JP II – gdzie tak szumnie o sobie gdzieś mówiliśmy, albo nas tak nazwali – to były mega postacie, a my niestety dzisiaj oprócz tego, że tych autorytetów nie mamy za dużo, to musimy jeszcze bronić takich, które są naprawdę postaciami epokowymi.
Także super. Niestety nie jestem jakoś mocno zaangażowany, bo oprócz pracy trenerskiej jeszcze troszeczkę w Odważnych działam – takiej męskiej wspólnocie – i należę również do Instytutu Tertio Millennio popularyzującego myśli Jana Pawła II, dzięki mojemu spowiednikowi o. Maciejowi Ziębie OP (z Konradem rozmawialiśmy dzień przed śmiercią o. Zięby – przyp. red.), więc już szerzej byłoby mi ciężko, ale mam zalajkowane, więc widzę posty, kiedy wrzucacie na Facebooku.
Na trenowanie składa się także kształtowanie młodzieży. Powiedziałeś kiedyś do swoich podopiecznych m.in. żeby byli wierni swoim wyborom cokolwiek by się nie działo. Oczywiście było to w kontekście wytrwałości w treningach, nie zrażaniem się niepowodzeniami. Bardzo mi się to spodobało. Być może jest to moje skrzywienie, ale kojarzy mi się to ze słowami ks. Piotra dot. miłości i dalej – małżeństwa. „Miłość to wybór” – wybór, że będę z kimś do końca życia, że wybieram tę a nie inną osobę itd. Również ogólnie o wyborach w życiu. Przenosisz niektóre nauki – te które słyszymy w Kościele – do treningu mentalnego zawodników?
Tak, na pewno wiele, tylko nie mogę tego nazywać dosłownie, bo by jeszcze czosnkiem we mnie rzucali i z krzyżykiem latali, a niektórzy by sobie wymyślili, że to jest sekta (śmiech). To są tak naprawdę prawdy życiowe: sport, życie, i rozwój bardzo mocno się przenikają. Na Drodze Odważnych bliski nam jest św. Ignacy z Loyoli. On był chyba jednym z pierwszych coachów duchowych. Mówił np. o prawie falowania – co jest, jak się jest na górce, jak mamy dobry czas, co robić, jak jesteśmy w dołku. W dołku, jak jestem w trudnej sytuacji, w kryzysie, to muszę trwać w wierności i posłuszeństwie. Czy to, co mówił św. Jan od Krzyża na temat wad głównych: ,,Chłopaki, poprawiamy jedną naszą wadę, automatycznie inne idą do góry”. To gdzieś się przenika, tylko że do młodzieży na temat wiary trzeba mówić troszeczkę nie wprost. Tak jak papież Franciszek mówi o tym, że: ,,Macie ewangelizować” – ,,także nieraz słowem”. Ja jestem trenerem, magistrem od rzucania piłką i wygrywania spotkań. To jest moim głównym powołaniem. O wierze mam świadczyć głównie świadectwem. Oczywiście, jeśli ktoś potrzebuje rozmowy to zawsze jestem otwarty. Wiara ma praktycznie same dobre aspekty, więc powinny przenikać, mogę nieraz ewangelizować – ok, ale pomiędzy wierszami. Na pewno dużo przenoszę z ks. Piotra i potem do rozmów z podopiecznymi. Dzięki księdzu przeczytałem „Dzikie Serce” i powiedziałem “WOW”.
Właśnie powiedz coś więcej, co sądzisz o „Dzikim Sercu”. Niektórzy mówią, że jest to męcząca książka, a niektórzy, że genialna.
Może genialna nie, wiadomo – to jest taka książka amerykańska, więc musi się dużo dziać, jest w niej duży dynamizm – ale dla poszukującego faceta na sam początek jak najbardziej. Może nie w 100%, żeby wszystko przyjmować, ale jak największy pozytyw. Ja często moim podopiecznym, którzy widzę, że duchowo pracują, podrzucałem tę książkę albo podarowywałem, gdy stawali się absolwentami. To jest właśnie ten okres około 19 lat, gdzie młody człowiek zaczyna zadawać sobie pytania na temat sensu swojego życia – po co jestem. Tak jak mówił ks. Piotr, facet zadaje sobie pytania: „Czy jestem silny?”, „Czy jestem mocny?”. To jest takie właśnie Eldregowskie. Tam jakieś odpowiedzi na pewno można znaleźć.
A myślisz, że nauki ks. Piotra, „Chrystus w wersji Pawlukiewicza” jak sam o nich mówił, nadal mogą być pociągające dla młodych? Pytam już tak ogólnie. Ks. Piotr był prekursorem, jeśli chodzi o nowoczesną ewangelizację i ewangelizatorów w stylu o. Szustaka, o. Kramera, ale prawda jest taka, że pod koniec życia już nie był taki internetowy, jak ci wymienieni. Nie miał konta na Facebooku ani kanału na YouTube. Z Twojej perspektywy jest szansa, że to co mówił nadal może przemawiać do młodzieży? Czy może to być pociągające?
Ja sądzę, że jest pociągające, ta myśl księdza na pewno przetrwa. Jest mnóstwo wyświetleń na YouTubie, tam są miliony plików, generalnie większość jego nauczania jest ulokowane. To nie są tylko video, ale również książki, audiobooki. Mnie się wydaje, że Pan Bóg na dany czas daje po prostu ludzi, którzy są potrzebni. Kiedyś ks. Popiełuszko, kard. Wyszyński, Wojtyła w swoich czasach – później nasz wielki papież – i sądzę, że na tamten czas Pawlukiewicz był tak samo bardzo potrzebny. Tłumy waliły przecież na jego konferencje. Potem, powiem szczerze, jak już się zacznie w jakiś sposób duchowo pracować, to ja nie mówię, że Pawlukiewicz to jest za mało, ale szuka się gdzieś głębiej, czegoś jeszcze więcej. Na pewno są to te cukierki, które na sam początek może kupować młodzież. I nie tylko na początek. Potem, jak już się zna sposób mówienia ks. Piotra, to gdzieś się powtarzają te argumenty. Co nie znaczy, że to jest złe – po prostu szuka się czegoś więcej. Tak to gdzieś tam u mnie wyglądało, ale jak najbardziej tu jest nowość (dla młodzieży – przyp. red.).
To na pewno nie może przejść do lamusa. Tak, jak mamy encykliki naszego papieża, a my się zajmujemy kremówkami, pomnikami, nazwami ulic. Zamiast szukać troszeczkę głębiej – jak w orzechu Orygenesa, do miąższu dochodzić – to my się zajmujemy tym, co jest na zewnątrz.
cdn.
Rozmawiała Ewa Wiśniewska
Fot. Adrian Sawko/PZPS
Druga część wywiadu z trenerem Konradem Copem:
„Młodzież chce, żeby się z nią rozmawiało. Nieraz na trudne tematy. Ks. Piotr to umiał” – rozmowa z trenerem Konradem Copem
Konrad Cop – trener młodzieżowej kadry reprezentacji Polski w piłce siatkowej. Tym razem o męskości, o tym czy nauka Kościoła kierowana do mężczyzn nie jest …